,

Erasmus w Wenecji

przez Agata Rygielska

Pierwsze uczucie, po zakwalifikowaniu się na wyjazd na stypendium Sokratesa-Erazmusa to radość i entuzjazm. W wyobraźni widzimy już Pałac Dożów i bazylikę św. Marka oraz kołyszące się na wodzie gondole. Dopiero potem przychodzi czas na przygotowania.
Noclegi

W przypadku wyjazdu do Wenecji podstawowy problem stanowi znalezienie lokum. Ożywiona korespondencja mailowa, którą rozpoczął ktoś z moich zagranicznych kolegów, mających jechać w tym samym czasie co ja do Wenecji na stypendium Erazmusa, świadczyła o tym, jak paląca jest to kwestia. Do grona wybrańców losu zaliczali się ci, którzy dostali miejsce w akademiku.

Desperaci jechali do Wenecji dwa miesiące wcześniej, żeby zarezerwować sobie pokój lub łóżko. O tym, jak wygląda w praktyce takie poszukiwanie, mogłam się przekonać po przyjeździe na miejsce, gdy asystowałam w nim koleżance. Trzeba biec z samego rana do głównych tablic ogłoszeń przy uniwersytecie, przy stołówkach i na Campo Santa Margerita (plac będący centrum towarzyskiego życia studenckiego w Wenecji). Ofert niestety nie ma wiele, zwłaszcza, jeśli się chce mieszkać na głównej wyspie. Mieszkania na lądzie, w Mestre są tańsze, ale większość Erazmusów ulega jednak czarowi mieszkania na wyspie w pobliżu Placu Św. Marka. Nie należy jednak gardzić takimi miejscami, jak Giudecca, wyspa oddzielona od głównej części miasta tylko szerokim kanałem. Można z niej bardzo szybko się dostać za pomocą vaporetto do biblioteki na Zattere, do siedziby Ca Foscari przy San Sebastiano czy na Campo Santa Margerita. Godne polecenia są też okolice Giardini Pubblici, ze względu na możliwość rekreacji i zieleń.

Gdy się już uda znaleźć obiecujące ogłoszenie, należy natychmiast chwytać za telefon i dzwonić z nadzieją, że nikt nas jeszcze nie ubiegł. Potem trzeba wziąć udział w castingach. Nie potrafię tu podać dobrej recepty, na pewno liczy się trochę szczęścia. Warto zachować ostrożność, gdyż wielu wynajmujących żąda na wstępie wpłaty zaliczki (caparra). Nieraz zdarzają się trudności z jej odzyskaniem, gdy właściciele są nieuczciwi.
Komfortowa sytuacja jest wtedy (miałam szczęście w niej się znaleźć), gdy możemy przejąć pokój po koleżance/koledze, którzy byli przed nami na stypendium Erazmusa. Kolejne w miarę tanie rozwiązanie, z którego korzysta wielu studentów włoskich i nie tylko, to pokoje u zakonnic czy zakonników. Trzeba się wtedy liczyć z pewnymi ograniczeniami np.: nie wolno zapraszać na noc osoby płci przeciwnej czy urządzać hucznych imprez. Poza tym warunki nie odbiegają od akademików; do przeszłości należy już skrępowanie swobody, czy zakaz wracania późną nocą.

Jedzenie

Wyżywienie, obok mieszkania, jest drugim podstawowym problemem każdego studenta. W naszym gronie Erasmusów weneckich wykształciło się wiele szkół. Jedni postanowili sami gotować. Wspólne gotowanie i jedzenie to we Włoszech rytuał i forma wspólnego spędzania czasu, a gdy w towarzystwie trafi się Włoch, dodatkowo jeszcze doskonalić język. Zakupy można robić w supermarketach. Najbardziej rozsądne ceny znajdziemy koło Piazzale Roma (postoju autobusów) lub na nabrzeżu, gdzie można bezpośrednio z wody przetransportować towary (ciekawy widok rano stanowi platforma z ciężarówką, która rano podpływa na Zattere z dostawą). Świeże ryby i owoce są sprzedawane na targu przy moście Rialto. Ze względu na ceny nie radzę kupować na straganach na Strada Nuova, czyli przy głównym szlaku turystycznym w stronę Placu św. Marka.

Inni, do tego grona też się zaliczam, korzystali ze stołówek studenckich. Po okazaniu legitymacji przysługiwały zniżki. Menu typowo włoskie – jako pierwsze danie nieodmiennie ryż, pasta i czasami jakaś zupa (minestrone). Na drugie danie do wyboru ryba, mięso, warzywa gotowane lub surówka. Jako dodatki chleb, owoce, napój (w tym również w kartoniku wino stołowe). Trafiały się specjalności kuchni weneckiej – wątróbka z cebulą czy lombardzko- wenecka polenta. Osobom lubiącym solidne porcje polecić można stołówkę przy stacji kolejowej (mensa della Ferrovia). Nie łatwo ją znaleźć, gdyż po wyjściu z dworca należy skręcić w prawo, minąć kępę oleandrów, wejść przez furtkę prowadzącą na teren kolejowy i dalej prosto pod dachem wzdłuż muru dojść aż do kanału.

Strawa duchowa – biblioteki

Nie każdy Erazmus myśli o spędzaniu wielu godzin w bibliotekach. Jednak warto odwiedzić je, choćby z tak przyziemnych powodów, jak potrzeba darmowego skorzystania z internetu. Z tego względu warto polecić ukrytą nieco bibliotekę w Palazzo Vendramin. Podręczniki i kanon literatury można znaleźć w bibliotece dydaktycznej (Biblioteca Didattica), pięknie położonej na nabrzeżu Zattere. W środku znajdują się stanowiska komputerowe, z których studenci Ca’ Foscari mogą, po zalogowaniu się, korzystać przez godzinę. W bibliotece można znaleźć podstawowe podręczniki, opracowania i encyklopedie, w większości w wolnym dostępie. Znajduje się też stoliki z miejscem do nauki, jednak, gdy świeci słońce, trudno wytrzymać w środku, zwłaszcza, że za szklanymi drzwiami i przez okno na górze widać połyskującą taflę wody.
Drugą niezwykłą biblioteką jest niedawno otwarta BAUM (Biblioteca dell’Area Umanistica) z księgozbiorem z zakresu nauk humanistycznych. Stanowi ona kolejny przykład wyzwań, jakie Wenecjanie rzucali wodzie. Pomieszczenia z książkami, także w wolnym dostępie, znajdują się nawet dwa piętra pod ziemią. Gdy się zejdzie po wybraną pozycję do podziemi, można mieć wrażenie, jakby się znajdowało w łodzi podwodnej: białe ściany, hermetycznie wyglądające wnętrze, napisy nakazujące surowo zamykać za sobą drzwi. Czytelnia na szczęście mieści się na parterze i na pierwszym piętrze.

Osobom lubiącym spokojne zaszyć się w książkach, polecić można bibliotekę publiczną Querini-Stampalia, mieszczącą się w starym pałacu za kościołem Santa Maria Formosa. Dowód osobisty i legitymacja studencka wystarczą, żeby się do niej zapisać. Panuje w niej cisza, którą jedynie czasem mąci skrzypienie podłogi. Wysokie pod sufit regały wypełnione są dostojnie wyglądającymi książkami i księgami z różnych dziedzin nauki. Obok stoją przesuwane drabinki, żeby sięgnąć po książkę z wyższej półki.

To tylko zaczątek poradnika dla Erasmusa jadącego do Wenecji. Każdy może dodać własne rady i na każdego czekają inne przygody.
In bocca al lupo!

Poprzedni

Włochy: PKB na poziomie -0,9%. Recesja techniczna

„La finestra di fronte” („Okna”)

Następny

Dodaj komentarz