Mieszkanie (nie) do wynajęcia

przez Nasz Swiat

Kilka dni temu z redakcją dwutygodnika dla Polakow we Wloszech “Nasz Świat” skontaktował się 25-letni Karol. Podczas rozmowy opisał problemy na jakie napotkał, kiedy chciał wynająć mieszkanie.

Karol przyjechał do Włoch ze swoją narzeczoną 6 miesięcy temu. Na początku tego roku zatrudnił się we włoskiej firmie. Wtedy też postanowił zamienić wynajmowany pokój na kawalerkę. Jak twierdzi: – Chciałem mieć więcej prywatności, nie przyjechałem tu na zarobek, chcę tu mieszkać na stałe, a normalne życie w jednym pokoju, z obcymi ludźmi „na mieszkaniu” jest niemożliwe.
Chłopak znalazł ciekawą ofertę wynajmu kawalerki na przedmieściach Rzymu. Od razu się zdecydował na wynajęcie jej. Na początku wszystko wyglądało w porządku, ładne, duże odnowione mieszkanie, kominek, wyposażona kuchnia i łazienka. Nic nie wzbudzało podejrzeń Karola. Co prawda nie było jeszcze podłączenia do gazu, ale właściciele obiecali, że w dniu przeprowadzki wszystko będzie w porządku.
– Miejsce, gdzie miałem zamieszkać z moją dziewczyną wydawało mi się idealne. Piękna okolica, ładny dom, mili sąsiedzi. Nawet wysoka kaucja mi nie przeszkadzała. Ale problemy zaczęły się bardzo szybko – mówi Karol.
Podpisanie umowy poszło sprawnie, jednak jej zarejestrowanie już nie. Poza tym za sporządzenie umowy właściciel zażyczył sobie 150 euro. W dodatku kontrakt był wystawiony na dużo mniejszą kwotę niż w rzeczywistości wynosiła cena wynajmu. Pierwszego dnia, kiedy to wprowadzili się do mieszkania, nie było jeszcze gazu. Właściciel jednak zapewniał, że już dzwonił w tej sprawie i lada dzień ta sprawa się wyjaśni. Niestety Karol nie mógł spać w wynajętej kawalerce, ponieważ bez gazu nie było też ciepłej wody, ani ogrzewania. Gotować też nie mogli. Nocowali u kuzynki, która mieszka niedaleko.
– Właściciel najpierw powiedział, że załatwi nam ten gaz, później okazało się, że sam muszę tam zadzwonić i umówić się na założenie licznika. Nie było to dla mnie łatwe, ponieważ nie rozmawiam jeszcze dobrze po włosku. Na szczęście pomógł mi w tym mój kuzyn.
Po kilku dniach do mieszkania przyjechał fachowiec, który założył licznik. Wydawałoby się, że wszystkie problemy już minęły. Niestety rzeczywistość była zupełnie inna. Karol za założenie licznika musiał zapłacić z własnej kieszeni 250 euro. Chłopak nie zarabia dużo i póki co liczy każdy grosz, dlatego taki niespodziewany wydatek był problemem. Ale to nie koniec. Po podłączeniu licznika i włączeniu gazu ten zaczął się ulatniać. Okazało się, że instalacja jest źle zrobiona.
– Zadzwoniłem do właściciela. Powiedziałem mu o ulatniającym się gazie. Poprosiłem, żeby zawołał kogoś, kto może to naprawić. Ten jednak dał mi tylko numer do osoby, która robiła instalację gazową – opowiada podenerwowany Karol.
Chłopak zadzwonił do mężczyzny, który zajmował się wszelkimi remontami w owym mieszkaniu. Okazało się, że na założenie instalacji gazowej wcale nie miał pozwolenia. Jeszcze tego samego wieczoru przyjechał do kawalerki i próbował coś naprawić. Niezbyt mu to wychodziło. Zakręcił kilka zaworków i powiedział, że już jest w porządku. Jednak licznik nadal się kręcił. Wiecej na: www.naszswiat.net

Poprzedni

Rzym wśród najseksowniejszych miast na świecie

Boom odwiedzających „Goya e il mondo moderno” w Mediolanie

Następny

Dodaj komentarz