Będę najprawdopodobniej jedną z niewielu osób, które nie wróciły zadowolone z wymiany studenckiej w ramach programu Erasmus. Może jestem zbyt wymagajaca?Może zbyt wiele sobie wyobrażalam?A może po prostu źle trafilam?
Moim celem byly Włochy.Oczywiście.Piękna Italia,szaloni ludzie,cudowny klimat,najlepsze imprezy.Cóż więcej studentowi do szczęścia potrzeba.Tym bardziej że u nas w tym czasie zimno,deszczowo,ludzie jacys smutni…Mieszkając wcześniej przez rok w różnych zakątkach tego kraju wiedzialam na co się decyduję i nie sądziłam, że jest coś mnie w stanie jeszcze zaskoczyć.Ale się pomysliłam…Studiowanie w innym kraju to nie to samo co praca i rządzą tu inne reguły.
Pierwszy problem:mieszkanie. O akademikach można pomarzyć.Należą się tylko Włochom.“Erasmusom nie wynajmuję“ to najczęściej słyszane słowa, kiedy już doznałam zaszczytu dodzwonienia sie do własciciela mieszkania.Złe doświadczenia?Patriotyzm?A może szczątki faszyzmu?
Problem drugi:mieszkanie cudem zdobyte okazało się zimne,ponure,z asfaltem zamiast klepki,ale przynajmniej w ścislym centrum Pizy.No właśnie…Piza…Może się wydawać, że miejsce atrakcyjne,znane na całym świecie.Tak, atrakcyjne.Ale nie na dłużej niż 2 godziny!!!Bo ileż to razy można oglądać tą samą Krzywą Wieżę i zastanawiać się co by tu zrobić,żeby runęła ,może wtedy zaczeło by się coś dziać…
Piza.Studenckie miasteczko.Studenckie???Ale tylko pod względem ilosci uniwersytetów,bo już w godzinach popołudniowych dzieje się tu jedna wielka NOIA (NUDA).Jest naprawdę ubogo.Kilka kiepskich „restauracji“,jeden klub i dwa puby.Dosść marnie jak na kilka tysięcy studentów…Czyżby Włosi byli tak spragnieni wiedzy , że nic oprócz tego nie jest dla nich ważne?Atrakcje organizowane przez biuro zajmujące się Erasmusami? Raz w tygodniu projekcje włoskich filmów,3 imprezy na semestr i…to wszystko.
Kolejny problem:Learning Agreement i totalna dezorganizacja w sekretariacie szkoły.Nikt nie był w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące przebiegu studiów.Rejestrując mnie raczyli poinformowac , że przedmioty uzgodnione w Learning Agreement będą dostępne w drugim semestrze ,a skoro ja zdecydowałam się tylko na pierwszy muszę wybrać nowe materie.W taki oto sposób zostałam postawiona przed faktem dokonanym ,iż po powrocie do Warszawy czekają mnie wyrównawcze egzaminy.
Ostatnia rzecz o jakiej chciałabym wspomnieć to sprawa grantu.Ma za zadanie wyrównać różnice między Polską a krajem, do którego się udajemy.Szkoda, że nie starczyło mi nawet na czynsz.Tym bardziej dziwne, że niemieccy studenci dostawali wyższy grant, a o ile mi wiadomo lepiej stoją z gospodarką …Ale nie mogę narzekać.Po 6 miesiącach od powrotu do Polski, dostałam wspaniałą wiadomość o wyrówanianiu grantu.Jak to sie mówi: lepiej późno niż później!
Moje rady dla przyszłych Erasmusów wybierających się do Włoch:
1.Wybierajcie duże miasta.Nawet gdy nie zdobędziecie szkolnych przyjaźni zawsze można sobie znaleźć coś do roboty.
2.Zabierzcie wystarczająco dużo pieniędzy,żeby potem nie mieć bólów głowy ( Italia jest droga ! )
3.Nie liczcie na uzgodniony „Learning Agreement“, gdyż „nieoczekiwanie“ może ulec zmianie lub…w ogóle go nie będzie ( tu przypadek mojej koleżanki chcącej studiować po angielsku; po przyjeździe na miejsce okazało się, że jednak Włosi zmienili zdanie i nie bedzie programu po angielsku, tylko indywidualny tok nauczania…w praktyce nie miała żadnych zajęć a w sesji zaliczyla 3 egzaminy u profesorów, u których znajomość angielskiego pozostawiała wiele do życzenia)
4.CIERPLIWOŚCI !!!
Czy jestem za bardzo wymagająca? Liczyłam na zbyt wiele? A może stereotyp świetnie bawiącego się Erasmusa, któremu pozostają lepsze wspomnienia aniżeli wpis do CV jest przereklamowany?