Wojciech Narębski to uczony, który jest żywym pomnikiem przyjaźni polsko-włoskiej. Był świadkiem wydarzeń, które połączyły w jedno dwudziestowieczną historię naszych dwóch krajów.
Chcę przypomnieć tą wyjatkową postać, o której można dowiedzieć się na stronie włoskiej telewizji i popularnego programu informacyjnego Tg1storia w rubryce Passato/Presente (Przeszłość/Teraźniejszość) pod redakcją Roberto Olla.
Autorzy włoskiego tekstu rozpoczynają swoją relację z nagrań, które odbyły się w styczniu 2009 roku dla Tg1storia, od refleksji o wyjątkowości i magii momentów, w których rodzi się niespodziewana sympatia i od zapytania, co wywołało to uczucie dobrobytu, to poczucie spokoju, relaksu, i tą chęć do uśmiechu. Być może miała na to wpływ atmosfera naw Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, jednego
z najstarszych i o największym prestiżu na świecie. Dla nich najpewniejszy efekt wywołała tu jednak pogodna twarz Wojciecha Narębskiego.
I tak przechodzą do prezentacji postaci i życia profesora.
Wojciech Narębski to profesor petrologii i geochemii, członek Polskiej Akademii Nauki i Literatury , autor więcej niż 150 publikacji naukowych i historycznych. Także historycznych, ponieważ profesor Narębski był starszym kapitanem 2 Korpusu Polskiego. Walczył we Włoszech przeciw siłom zbrojnym nazistowskim podczas drugiej wojny światowej.
Dziennikarzy uderzyło nie tylko pogodne usposobienie profesora. Natychmiast po uściśnięciu mu ręki, mogli zauważyć zdolności profesora do odkurzenia słowa historia w prostej wypowiedzi:
„Mamma mia. Tedeschi via! Inglesi? Occupati. Italiani? Sposati! Byliśmy w stosunkach wielkiej przyjaźni z Włochami podczas wojny.To były gry słowne, żarty, ale, ale… okolo 2000 moich współtowarzyszy broni pożeniło się we Włoszech, z pięknymi włoskimi dziewczynami”.
To ta „niezakurzona” historia wciągnęła profesora Narębskiego w swój wir wydarzeń i odmieniła jego życie.
Wojciech Narębski był młodym studentem uniwersyteckim, kiedy Polska została napadnięta, połowa przez nazistów, druga połowa przez komunistyczną Armię Czerwoną. On skończył
w rękach Rosjan. Był szczęściarzem, bo nie został zamordowany w masakrze w Katyniu, nakazanej przez Stalina, po to żeby uciąć głowę przyszłej polskiej klasie dowodzącej
i uniemożliwić odrodzenie kraju. Tysiące i tysiące młodych studentów i świeżo upieczonych magistrów zostało wymordowanych. Narębski został partyzantem (jak podkreślają dziennikarze włoscy, my Polacy wolimy zastąpić to słowo terminem patriota) i w 1941 został aresztowany przez NKWD (polityczną policję sowiecką) i deportowany do Związku Radzieckiego.
Okupacja Polski przerodziła się w drugą wojnę światową i Hitler zaatakowal Rosję. Wobec nacisków pozostałych aliantów Narębski i tysiące młodych zostało uwolnionych i dotarli jako wolontariusze do Zbrojnych Sił Polskich na Wschodzie, zamienionych potem w 2 Korpus Polski. Pod dowództwem Generala Andresa Polacy zostali wysłani do walki we Włoszech: od Montecassino do Bolonii. Narębski zobaczył realia wojny, jej wpływ na miasta włoskie, na domy, na zwykłych ludzi. Polacy byli pierwszymi, którzy weszli do klasztoru Montecassino zniszczonego po porażce Niemców. Profesor tak wspomina tamte chwile: „Straszne wrażenie…wejść do zniszczonego opactwa. Straszne.. ale nie tylko to… także wszystkie inne zniszczone miejsca… także miejscowości Cassino i Ortona, gdzie sie walczyło po domach. Bombardowanie Cassino było błedem…. żołnierze byli przekonani, że byli tam Niemcy i generał nowozelandzki poprosił i otrzymał bombardownie niszczące…ale nie było Niemcow w opactwie.”
Po tej wypowiedzi dziennikarzy włoskiej telewizji realizujących program uderzył uśmiech profesora. Jakby chciał ich upewnić
i powiedzieć, że wojna teraz się skończyla, że jest pokoj! Zrozumieli jednak także, że ten uśmiech był również refleksją, jaki pokój nadszedł dzięki Polakom.
Polacy walczyli i ginęli na ulicach i w miejscowościach Włoch,
i po zakończeniu wojny znaleźli się bez ojczyzny, z ich krajem ścisniętym wewnątrz bloku komunistycznego i pod srogim reżimem, który zastapił bezpośrednio okupację nazistowską. Wielu nie wróciło. Narębski zacisnął zęby i wrócił do Polski.
W 1974 Wojciech Narębski otrzymał tytuł magistra chemii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Został profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiował skały osadowe Karpat, skały magmowe i wukaniczne Sudetów, wulkanu Cotopaxi w Ekwadorze, regionów bieguna północnego (Spitsbergen) i wysp południowych ((Isola di Re Giorgio , Shetland, Antarktyda).
Profesor Narębski jest przewodniczącym Stowarzyszenia Przyjaźni polsko-włoskiej „Francesco Nullo”. Zasłużonym i Oficerem Organizacji „Polonia Restituita” (Polska Odrodzona). Kawalerem Honorowego Krzyża Zasłużonych dla Włoch, wręczonego mu przez Prezydenta Ciampi w 2005 roku. Został odznaczony wieloma medalami i krzyżami wojskowymi polskimi i angielskimi.
Profesor jest honorowym obywatelem miasta Alesano (Lecce), gdzie chodził do liceum.
Dla włoskich reporterów Wojciech Narębski stał się jednak przede wszystkim współobywatelem każdego z Włochów. Zauważyli że profesor na pewno jest przyjacielem każdego Włocha, który chce jego przyjaźni. Narębski nie patrzył nawet przez chwile na zegarek, ale jego uśmiech dał do zrozumienia dziennikarzom, że zaczynała się msza w Kościele Św. Anny, naprzeciw Uniwersytetu i że jeśli potrzebowali innych ujęć mógł wrócić do nich później. Wszystko było jednak w porządku. Na zapytanie Narębskiego „Jak bedzie nadawane, dacie mi znać?, odpowiedzieli „Oczywiście profesorze”.