,

Erasmus w Bari

przez bedy

Ten, kto skorzystał z możliwości wyjazdu na Erasmusa, wie, że wszystkie przeżycia i zdobyte doświadczenia pozostają na zawsze w pamięci. To przede wszystkim ogromna przygoda, niezapomniane chwile, szkoła przetrwania połączona z nauką języka, nowe przyjaźnie i nowy kraj.
Od zawsze marzyłam o tym, żeby studiować we Włoszech. I kiedy dowiedziałam się, że istnieje taka możliwość, od razu zgłosiłam swoją kandydaturę. Dostałam się. Bałam się bardzo. A było czego.. Przede wszystkim bałam się, że nie poradzę sobie z językiem włoskim. Co prawda uczyłam go już wcześniej, ale tym razem miałam odbywać zajęcia w tym języku z profesorami włoskimi i z prawa włoskiego. Już na samą myśl o tym miałam ochotę zrezygnować. Moich obaw było o wiele więcej. Przede wszystkim, gdzie ja będę mieszkać? -to pytanie także nasuwało mi się na myśl ciągle. I stresujące było to ciągłe wypełnianie papierów. Ale ja byłam ogromną szczęściarą. Wyjeżdżałam ze wspaniałymi ludźmi, których już zdążyłam trochę poznać. Była nas w sumie „siódemka”.

Pamiętam dzień wyjazdu. Był luty i padał śnieg. I wtedy na sześć miesięcy pożegnałam Polskę. Kiedy wysiadłam na dworcu we Włoszech nie potrzebna mi już była kurtka zimowa. Dla nas Polaków była już wiosna. Pierwszą noc spędziliśmy u naszych znajomych Erasmusów, którzy kończyli już swoją „wielką włoską przygodę”. A my pełni obaw zaczynaliśmy żyć gdzieś indziej, z dala od Polski, o naszych przyjaciół i rodziny. Ale mieliśmy też dużo szczęścia. Drugiego dnia poszliśmy wszyscy do biura Erasmusa w Bari, tzw. Ateneo i dostaliśmy kilka adresów mieszkań do wynajęcia. Zaczęły się poszukiwania… Pierwsze mieszkanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Pomocy w podpisaniu umowy najmu udzielił nam także student Erasmusa z Polski, spotkany przez przypadek na ulicach Bari. Właściwie znalezienie mieszkania to pierwszy, najważniejszy krok każdego Erasmusa. I nam się to udało i to w bardzo szybkim czasie. Mieszkanie, jak na warunki tych wynajmowanych w Bari dla studentów, naprawdę było ładne . Największym jego atutem było położenie w samym centrum miasta i blisko wydziału prawa. Zamieszkało w nim sześć osób. Pięciu Polaków i student z Rumunii. To nasze mieszkanko z czasem stało się miejscem bardzo wyjątkowym, miejscem w którym spotykali się ludzie z całej Europy.

Pierwszy tydzień w Bari przebiegł na załatwianiu wszystkich formalności. Nasze poranki spędzaliśmy w biurze Socratesa. Codziennie podpisywaliśmy „coś”. To nie miało końca. Ale na całe szczęście po tygodniu otrzymaliśmy indeksy i mogliśmy zacząć uczęszczać na zajęcia. I tu dopiero zaczęły się schody. Musieliśmy zapisać się na zajęcia od nowa, gdyż okazało się, że te na które zamierzaliśmy uczęszczać, odbyły się w semestrze poprzednim. Nie wiedziałam, że na włoskich uczelniach istnieje taki bałagan. Ale później nawet to pokochaliśmy… ten włoski „luz” nawet w sprawach bardzo ważnych. Bardzo miłe zaskoczenie wywołała we mnie kadra naukowa. Nie było problemu z zapisaniem się na zajęcia. Wszyscy przyjmowali nas z otwartymi rękoma. Tak przynajmniej było na moim wydziale. Po zapisaniu się na wszystkie zajęcia zaczęło się nasze życie studenckie, ale tym razem trochę bardziej wyjątkowe. Bo i nas traktowano inaczej. Może trochę z „przymrużeniem oka”. Każdy nowy dzień przynosił nam jakąś nową przygodę. Pasjonujące było poznawanie nowych ludzi, ich języka, kuchni, zwyczajów. Obserwowanie jak żyją i czym się zajmują. Studiowanie gdzieś indziej i inaczej. Te sześć miesięcy minęły bardzo szybko. Ale wspomnienia i ludzie, których tam poznaliśmy pozostaną w naszej pamięci na zawsze. Żal było odjeżdżać..Żal było żegnać się z miejscem, które się pokochało.

O życiu studentów Erasmusa można by chyba napisać książkę. Myślę, że mogłaby się okazać bestsellerem. Ciężko jest opisać coś wielkiego w kilku słowach. Ale było warto zostać Erasmusem i nie spotkałam nigdy osoby, która by uważała inaczej. Wiele z nich wróciło do domów, ale znam też osoby, które zostały i odnalazły swoje szczęście we Włoszech.

Poprzedni

Siena, co zwiedzić

Murano i szkło weneckie

Następny

Dodaj komentarz