Siena, co zwiedzić

przez redakcja

O Toskanii można pisać w nieskończoność. Gdyby ktoś chciał opisać nie tylko jej główne miasta i ich zabytki, ale także niezliczone mniejsze miejscowości, urokliwe winnice i wszystko inne, czym można się zachwycić, potrzeba by osobnej biblioteki, aby pomieścić powstałe w ten sposób tomy.

Florencja, Siena, Piza, Arezzo, San Gimignano, Lukka, Pistoia, Fiesole, Cortona, San Galgano… aż w głowie się kręci. Samej tylko Sienie można by poświęcić serię mogącą śmiało rywalizować pod względem wielkości z encyklopedią Britannica i dalej czuć niedosyt.

Nasz spacer po Sienie zaczynamy na Piazza del Campo. Coś szczególnego jest w tym miejscu – błękit nieba wydaje się tu intensywniejszy niż gdziekolwiek indziej i wspaniale eksponuje zachwycająco rude budynki. To jedyna tego typu przestrzeń architektoniczna na świecie – plac ma kształt muszli, wyłożony jest czerwoną cegłą, po której leniwie spacerują gołębie między polegującymi turystami. A leży się na nim znakomicie, ponieważ obniża się ku środkowi – położony jest dokładnie pomiędzy trzema sieneńskimi wzgórzami. Łatwo zapomnieć się leżąc w słońcu i obserwując niesamowitą grę barw… Nad porządkiem czuwają niezmordowani karabinierzy i straż miejska upominając tych turystów, którzy dopuściliby się rozłożenia na placu koca, ściagnięcia butów lub jakiegokolwiek innego czynu, który naruszałby godność miejsca, wszak leżymy na zabytku… Plac stanowi centralny punkt miasta, każdy mieszkaniec Sieny i każdy turysta przechodzi tędy przynajmniej raz dziennie, a w słoneczne dni zatrzymuje się tu na dłużej, łatwo więc spotkać oprócz grupki turystów spacerującą kilkupokoleniową rodzinę autochtonów.

Aktualny układ placu powstał w XII wieku; czerwona ceglana muszla, podzielona na dziewięć części dla upamiętnienia Governo dei Nove (Rządu Dziewięciu) obramowana jest kamiennym pasem. Plac otoczony jest urokliwymi średniowiecznymi budynkami, z których najbardziej charakterystycznym jest Palazzo Pubblico. To jeden z najciekawszych gotyckich zabytków świeckich. Powstał w latach 1288 – 1342, a w 1338 roku rozpoczęto wznoszenie wieży – Torre del Mangia, z której można podziwiać panoramę miasta (wstęp 7 euro). Całość to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta, nierozerwalnie z nim związany, każdy Włoch poznałby jego kształt, nawet po wielu kieliszkach Chianti. W zabytkowych salach Palazzo Pubblico znajduje się muzeum (wstęp 7 i 4,50 euro), możemy podziwiać tam między innymi słynne freski Simone Martiniego i Ambrogia Lorenzettiego, np.”Alegorie i skutki dobrych i złych rządów”. W środku sal przemyślnie ustawiono kanapy – freski robią takie wrażenie, że automatycznie chce się usiąść. Warto też wyjść na taras, skąd roztacza się wspaniały widok na południową część miasta i tereny położone za murami miejskimi (zieleń!). Nie jest to częsty widok w Sienie, której praktycznie każdy centymetr w centrum wyłożony jest kamieniem – zieleń znajdziemy poza średniowiecznymi murami. W podziemiach budynku prezentowane są liczne wystawy stałe, ja akurat trafiłam na wystawę współczesnych rysunków satyrycznych i plakatów, wśród których, z wielką radością, odkryłam też dzieła polskich artystów.

Jak każde szanujące się centrum turystyczne Siena posiada fontannę na głównym placu, do której turyści wrzucają monety, aby mieć pewność, że wrócą jeszcze w te strony. To Fonte Gaia, dzieło Jacopo di Pietro zwanego della Quercia z XIV wieku. Oryginalne zdobienia fontanny ze względu na zły stan zostały zastąpione w 1858 roku kopiami mistrzowsko wykonanymi przez Tita Sarocchiego, który swoim kunsztem w pełni zasłużył sobie na znajdującą się niedaleko ulicę swego imienia.

Kolejnym obowiązkowym punktem programu jest katedra, il Duomo dell’ Assunta, obłożona charakterystyczną czarno–białą marmurową okładziną. Romańsko – gotycka fasada autorstwa Giovanniego Pisana robi wrażenie o każdej porze dnia. O poranku wyłania się majestatycznie z mgły, później, oświetlona południowym słońcem zdaje się wręcz promieniować i aż razi bielą i różem. Bogactwo detali najlepiej podziwać po południu, kiedy słońce nie świeci już tak mocno, wtedy też najbardziej malowniczo prezentuje się gra świateł i cieni w setkach zagłębień i wypustków fasady. W nocy z kolei, kiedy z placu znikną grupy turystów, niezwykle miło jest usiąść sobie, z butelką wina lub bez, naprzeciw dumnego gmachu i oddać się kontemplacji. Przyznam, że kiedy mieszkałam w Sienie, było to moje ulubione zajęcie. Z doświadczenia wiem, że największe szanse na pobyt sam na sam z wiekami historii ma się dopiero po 1-2 nad ranem.

Historia budowy katedry jest długa i złożona. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1136 roku, aż do 1314 roku za prace odpowiadali mnisi z San Galgano. W 1284 roku Giovanni Pisano rozpoczął budowę fasady, lecz zdołał wykonać tylko jej dolną część. Do tego czasu ukończono trzy nawy, kopułę i dzwonnicę. Około 1300 roku w umysłach Sieneńczyków zrodził się pomysł rozbudowy katedry, tak aby nowa, największa na półwyspie Apenińskim, bezsprzecznie dowodziła bogactwa i potęgi miasta. Dotychczasowa katedra miała zostać wykorzystana jako transept. Jak to jednak często z takimi pomysłami bywa, niestety nie udało się go zrealizować – w 1348 roku z powodu szerzącej się zarazy i kończących się środków finansowych wstrzymano prace, aby kilka lat później ostatecznie porzucić ideę rozbudowy. Pamiątką po tym wydarzeniu jest nieukończona nawa nowego gmachu, w której mieści się obecnie Museo dell’Opera del Duomo, gdzie przechowuje się oryginalne dzieła z katedry oraz fasada zwana „Facciatone”, z której roztacza się wspaniały widok na miasto.

Gdyby ta katedra była dziełem muzycznym, z pewnością fasada-uwertura rozbudziłaby niesłychanie apetyt na dalszą część utworu nawet u muzycznego laika. Gdy uporamy się już z fasadą, możemy z czystym sumieniem wejść do środka (wstęp 3 euro; bilet łączony, ważny trzy dni, upoważniający do wstępu do Museo dell’Opera, Museo Diocesano di Arte Sacra, baptysterium, krypty i oratorium San Bernardino kosztyje 10 euro). Choć z zewnątrz katedra sprawia wrażenie małej, z pewnością zaskoczy nas bogactwo i przestrzeń wnętrza. Oprócz dobrze już znanych nam biało-czarnych marmurowych pasów, zobaczymy tu przede wszystkim dużo złota i błękitu. Unikatem na skalę światową jest marmurowa posadzka z 56 scenami mitologicznymi i starotestamentowymi, wykonana w latach 1379-1547. Można ją podziwiać w całości jedynie kilka miesięcy w roku (od końca sierpnia do końca października), potem posadzkę zakrywa się, aby chronić ją przed zniszczeniem. Przy zdobieniu wnętrza pracowali tak znakomici artyści jak Nicola Pisano, Duccio di Buoninsegna, Antonio Federighi, Donatello, Pinturicchio, Beccafumi, Michał Anioł i Bernini. Wzdłuż nawy głównej biegnie pas 172 popiersi papieży, wykonanych w latach 1400-1500, pod nimi możemy podziwiać 36 popiersi cesarzy rzymskich. Nawy boczne otacza wieniec pięknych kaplic, jak Cappella della Madonna del Voto lub Cappella di San Giovanni Battista. W katedrze można podziwiać między innymi ołtarz główny – Altare Maggiore, dzieło Baldassarra Peruzziego, słynny pulpit podtrzymywany przez lwy Nicoli Pisana, chór oraz Librerię Piccolomini z pysznymi freskami Pinturicchia, ale prawdę mówiąc, zachwycić się tu można każdym szczegółem.

Gdy zachłyśniemy się już urodą wnętrza katedry i przyjdzie nam ochota na spacer na świeżym powietrzu, nie możemy ominąć fortecy znajdującej się w północnej części miasta. Wybudowana w XVI wieku przez Medyceuszy, a w 1937 roku przekształcona w park miejski, zamiast wojsk gości obecnie winiarnię (Enoteca) i sieneńską szkołę muzyki jazzowej. Warto przespacerować się po tym kolosie o gwiaździstym układzie. Bez względu na porę roku na pewno spotkamy tam emerytów na przechadzce, biegaczy, którzy zdążą nas przynajmniej zdublować w ciągu naszego spaceru oraz rzeszę zakochanych. Nagrodą za dotarcie tak daleko od centrum miasta będą piękne widoki, a zwłaszcza warte przeziębienia się w wietrzne wieczory zachody słońca. Wspomniałam, że znajdujemy się obecnie daleko od centrum, ale nie jest to do końca prawdą. Zabytkowe centrum Sieny jest tak malutkie, że można je przejść z północy na południe lub ze wschodu na zachód w pół godziny, nawet w ślimaczym tempie. Chyba że jest się częścią japońskiej wycieczki, wtedy starczy nam 15 minut.

Jeśli zmęczymy się spacerowaniem lub po prostu mamy ochotę usiąść w zaciszu nad kieliszkiem Chianti, warto wejść do jakiejkolwiek knajpki, wszystkie są urocze. W barach zjemy także niedrogo makaron w przeróżnych odsłonach (4-5 euro). Zwolennicy piw też łatwo zaspokoją pragnienie, dotarły tu bowiem nawet puby irlandzkie (przy La Lizza, w okolicach fortecy), więc również osoby nieprzepadające za włoskimi piwami znajdą coś dla siebie. Z kolei na drinki polecam wybrać się do Bella Vista Social Pub (via San Martino 31) i poprosić o „un’ottimo mojito” (czyli najlepsze w mieście mojito), wtedy zostaniemy, oprócz wybornym drinkiem, uraczeni także szczerym uśmiechem barmana. Warto też spróbować Daiquiri fragola (rum + zmiksowane świeże truskawki), a także znakomite na ból gardła, jak mawia barman Totò, pieprzne Bella Vista (wszystkie drinki 5 euro).

Jeszcze parę ciekawostek. Ze Sieny pochodziła święta Katarzyna Sieneńska. Można zwiedzić jej sanktuarium, dom rodzinny, a także kościół, gdzie przechowywany jest drewniany krucyfiks, przed którym święta otrzymała stygmaty. Osoby o mocnych nerwach mogą oglądnąć relikwie św. Katarzyny znajdujące się w pobliskiej bazylice San Domenico (głowa i palec…), a dla ukojenia nerwów można podziwiać freski autorswa Sodomy w kaplicy świętej w tejże bazylice. Tę kaplicę zdobi także jedyny fresk przedstawiający wiernie św. Katarzynę, wykonany przez współczesnego jej artystę, Andreę Vanniego.
Inną ciekawostką jest bez wątpienia wkomponowany w średniowieczną tkankę miasta ciąg ruchomych schodów. Nie męcząc się można wspiąć się nimi od źródła Fonte Branda na tyły kompleksu muzealnego Santa Maria della Scala, dokładnie naprzeciw katedry lub zjechać zza bazyliki San Francesco na przystanek autobusowy położony już za murami miasta.

Siena w internecie:
www.aboutsiena.com
www.italyguides.it/us/siena_italy/siena_italy.htm
www.comune.siena.it
www.sienarestaurant.com
www.sienaonline.com
<a

Poprzedni

Erasmus w Turynie – relacji Agnieszki Paszkowskiej c.d.

Erasmus w Bari

Następny

Dodaj komentarz