Do zamachu doszło w miejscowości Brindisi, w jego wyniku zginęła 16-letnia uczennica, a 9 jest rannych. Pierwszy w tym kraju atak na placówkę szkolną wywołał wstrząs.
„Dranie”, „nikczemnicy” – krzyczała w sobotę wieczorem przed Panteonem w Rzymie grupa kilkuset osób, które zgromadziły się tam po zamachu na liceum w Brindisi na południu Włoch. „Nie można umierać wchodząc do szkoły” – brzmiał napisał na jednym z transparentów.
W Rzymie, podobnie jak w innych miastach, zwołano wiece na znak protestu przeciwko pierwszemu w tym kraju zamachowi na szkołę. Do tej pory nie odkryto kto jest odpowiedzialny za podłożenie ładunków wybuchowych przy wejściu szkoły, ale policja podejrzewa, że mogła stać za tym mafia z Apulii, która w Brindisi jest szczególnie mocna i aktywna. Uczestnicy manifestacji powtarzali, że mafia znów zaczęła działać i że we Włoszech powrócił stan napięcia.
Uczestnicy wiecu przed rzymskim Panteonem przynieśli kwiaty, a niektórzy nie mogli powstrzymać łez czy wrogich okrzyków pod adresem sprawców zamachu, który wstrząsnął Włochami. Oddano hołd 16-letniej uczennicy Melissie Bassi, która zginęła w wyniku wybuchu.